KOCIA DZIKOŚĆ
zt
Zdobył się na uśmiech dla niej. Gdy odchodził, spojrzał ostatni raz za siebie, a potem puścił się biegiem na pustynię.
z.t
- Do zobaczenia!
Westchnął po raz kolejny i podniósł się.
- Jeśli pozwolisz... pójdę już. Jestem zmęczony.
*Ostrzyła pazury na korze.*
Starał się do niej uśmiechnąć. Jak zwykle nic z tego nie wyszło... wciąż był roztrzęsiony. Westchnął i zamknął oczy.
*Ześliznęła się z drzewa.*
- No zdarza się.
- Cheetara? - Usiadł i zaczął się za nią rozglądać w końcu dostrzegł ją na drzewie. Odwrócił się w jej stronę. - Nic... Wszystko w porządku. Tylko sny...
- Co Ci jest? *Zapytała zdziwiona.*
- I za kogo ty się masz? Biegasz dookoła zostawiając blizny. Kolekcjonujesz swój słoik serc. I rozrywasz miłość na strzępy... Nie wracaj już po mnie... Nie wracaj wcale.
Otworzył ślepia i wzdrygnął się.
*Ciekawiła się kiedy się obudzi.*
-Wiem, że nie mogę zrobić kolejnego kroku ku Tobie, bo czeka mnie tylko rozczarowanie. Czy nie wiesz, że nie jestem już Twoim duchem? Straciłeś miłość, którą kochałam najbardziej... Nauczyłam się żyć, na wpół żywa. A teraz chcesz mnie jeszcze raz...
*Obserwowała jak samiec śpi.*
-Przeziębisz się. Od lodu, który jest w Twej duszy. Więc nie wracaj po mnie. Za kogo ty się masz?
*Przebudziła się, i wspięła na niską gałąź drzewa.*